poniedziałek, 28 września 2015

Portugalia, part.2

Algarve- najpiękniejsze miejsce na ziemi. Zdecydowanie! Moim subiektywnym spojrzeniem nakreślę Wam, dlaczego zakochałam się akurat w tym miejscu :)

Po kilku dniach spędzonych w przepięknej Lizbonie pojechaliśmy autokarem do Lagos. To miasteczko na południu Portugalii, w najbardziej turystycznym regionie Algarve słynącym z ciepłego klimatu, wspaniałego słońca, wód oceanu Atlantyckiego i najpiękniejszych piaszczystych plaż na świecie. To najbardziej na południe wysunięty region Portugalii. Algarve to rzeczywiście wprost rajskie plaże, biją na głowę wszystkie jakie widziałam do tej pory. Oprócz tego świetne kurorty cieszące się popularnością, liczne festiwale i imprezy. Co najważniejsze to zapierające dech w piersiach widoki. Skaliste klify wynurzające się z wody, wysypiska (dosłownie!) przeróżnych muszli i muszelek, cieplutki, złocisty piasek, orzeźwiająca bryza oceanu, owocowe drzewka i najpyszniejsze owoce- mango najlepsze jakie jadłam, a także papaje, grejpfruty, melony, arbuzy, pomarańcze, marakuje i wiele innych. 

Z Lizbony do Lagos jechaliśmy około 4h, po drodze podziwiając piękne widoki, góry, wzniesienia, plantacje owoców, szczególnie ogromne plantacje pomarańczy, winogrona, grejpfrutów i jabłek. Zameldowaliśmy się w centrum miasteczka, w historycznej jego części (nie na obrzeżach, gdzie są kurorty) w domku sympatycznej Ilonki. Noclegów szukaliśmy przez portal air.bnb, gdzie można taniej wynająć lokum (trochę na zasadzie couchsurfingu, bo mieszkaliśmy w prywatnym domku, gdzie również mieszkała właścicielka). Mieliśmy swój przytulny pokój z łazienką.

Codziennie chodziliśmy na inną plażę, a co następna to była piękniejsza. Jedne były bardziej piaszczyste, na innych było więcej muszelek, także temperatura wody przy poszczególnych plażach trochę się różniła. Ogólnie jeśli chodzi o wodę to temperatura czasem wynosiła 20 stopni, czasem 23, różnie. Na początku byłam trochę rozczarowana, że nie jest tak ciepła jak myślałam, że będzie. Ale to ocean, a nie morze, więc woda miała prawo być chłodniejsza. Wieczorami często wiał silny wiatr od oceanu, natomiast w dzień było upalnie. Wysokie temperatury powietrza (od 28 do około 40 stopni) były mniej odczuwalne i mniej nieznośne właśnie ze względu na ten wiatr.

Tak samo jak Lizbona, tak i Lagos to piękne miasteczko. Wszędzie bardzo czysto, śliczna, błyszcząca i kolorowa kostka brukowa, malownicze budynki, wieczorne koncerty w centrum, bardzo liczne restauracje i kawiarnie z pysznym jedzeniem (zupa rybna to hit!). Sporadycznie usłyszało się ojczysty język (spotkaliśmy nawet aktora Bartka Kasprzykowskiego :D ), za to najczęściej można było spotkać turystów niemieckojęzycznych i Anglików.

Mieliśmy okazję wspinać się na szczyty klifów i podziwiać panoramę wybrzeża, ocean. Niezapomniane widoki, nawet zdjęcia tego nie oddadzą. Nie chciało się schodzić na dół :D Właśnie te widoki z góry były dla mnie najpiękniejsze i dla nich przeleciałam prawie 4000 km.To, co zobaczyłam i przeżyłam to moje ;) Cieszę się, że wybraliśmy właśnie Portugalię. Ten kraj nie jest szczególnie popularny wśród Polaków jako wybór na wyjazd wakacyjny. To w sumie dobrze. Mogliśmy cieszyć się swoistością Portugalii, poznać lokalne obyczaje, mieszkańców. Gdybym miała możliwość to bez wahania od razu poleciałabym tam znowu. Algarve to moje miejsce na ziemi, gdzie z pewnością chciałabym wracać i wracać! ;)